\nWołanie urywane\n \nGłębia codzienności. Z łoskotu dni i nocy\nSkrzepłego osiedla pośród miejskiego tła\nW garść zebrany ranny Pokój, uścisk, drżenie\nRozsiewany popiół; znój wprzęgnięty w akt Pragnienia\nJęzyk, co jedyny ma odwagę pod próg przyjść\n \nSzekina. Wszędzie nawet znad...
číst celé
\n
Wołanie urywane
\n
\n
Głębia codzienności. Z łoskotu dni i nocy
\n
Skrzepłego osiedla pośród miejskiego tła
\n
W garść zebrany ranny Pokój, uścisk, drżenie
\n
Rozsiewany popiół; znój wprzęgnięty w akt Pragnienia
\n
Język, co jedyny ma odwagę pod próg przyjść
\n
\n
Szekina. Wszędzie nawet znad mizerii
\n
Ogryzanych wiatrem skwerów, czułej niemocy.
\n
Choć jest kulejący, zanurzony w pyle powolny
\n
Ów marsz (jak by inaczej). Wszak stąd się tli
\n
Kaganek zdroju ku nikłym konturom siestrzyc
\n
\n
Odejście, gdzie nie wiedzieć. Sypie się mozaika
\n
Czczej plątaniny. Za to żywy miękisz aktu.
\n
Tylko by milczenie zasklepiło odrzwia
\n
Z tyłu i zrównało miękką ściółką z żeber
\n
\n
Niewyraźny dukt. Tu pozostać. Nawet kiedy
\n
Ciemność horyzontu przyćmi akt najmniejszy.
\n
Gdy z łagodnej wysokości Słowa w dół
\n
Osunie się lawina: skryty spad Niagary
\n
schovat popis
Recenze