Fragment:\nMoja pierwsza wizyta w Café Groll. Miejsce przy ulicy Kasárenskiej, niedaleko dworca, nosiło\nnazwę po założycielu, Adolfie Osvaldzie Grollu. Od 1916 roku prowadziła je Vlasta Holubová,\nale zachowała dawną nazwę. Groll to była sprawdzona marka. Nie tylko dla żołnierzy\nściągających z pobliskich koszar – przyjeżdżali tutaj kochasie z całego południa Czech.\nDziewczęta nie zmieniały się tak często, więc klient miał sporą szansę ponownie zobaczyć\nkurwę, o której cały miesiąc marzył i na którą oszczędzał. Podczas gdy przykładowo w\nburdelu Bernarda Machatego dziewczyny znikały mniej więcej po miesiącu, w Grollu\nzostawały co najmniej kwartał. Adolfa Osvalda Grolla nie poznałem, ale zachowała się z jego\nczasów jedna anegdota, którą dziewczyny opowiadały młodziakom nad kieliszkiem wina.\nPewnego razu pojawił się mistrz fachu rzeźniczego z Pištína, wybrał sobie towarzyszkę, Mínę,\npracowała dopiero drugi dzień, a kiedy wrócił z nią z pokoju do kawiarni, zaczął jej wymyślać,\nwyzywał ją, krzyczał, że powinna pracować na ulicy, a nie psuć swoimi umiejętnościami dobre\nimię szanowanej instytucji, aż inni goście zaczęli wstawać i wychodzić. Ale dziewczyny nie\ndały Míny obrażać, zaczęły tłuc rzeźnika, po czym dołączyła do nich współwłaścicielka, pani\nMatylda Grollová. Nawet w gazetach pisano o tym, jak dziwki tłukły go bykowcem, krzesłami\ni innymi przedmiotami, tak że mistrz „odniósł lekkie obrażenia, oganiając się gumową rurą od\npiwa”. Dziewczyny wezwały również straż, bo nie pozwalały się obrażać, a rzeźnik odsiedział\npotem sześć dni za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu. Moja pierwsza wizyta w Café\nGroll. Przede mną siedziała Vlasta Holubová, która prowadziła to miejsce od czterech lat,\nprzeczekała wojnę, a teraz w końcu zaczynało jej się powodzić. Była prawdziwą damą. Figurę\nmiała wprawdzie jak gruszka, więc lakierowane krzesło marki Thonet niemal pękało pod jej\ntyłkiem, ale wyróżniała się wychowaniem, emanującym z każdego jej gestu i słowa, które\nprzeżuwała przed wypuszczeniem z ust. Nogi trzymała skromnie razem, z tabakierki wyjęła\npapierosa i czekała, aż znajdę zapałki, by mogła odpalić. Przyjrzała się biletowi wizytowemu,\nktóry przed nią położyłem, i zmierzyła mnie wzrokiem.\n– Rudolf Slíva – powiedziała, zaciągając się papierosem. – Ile pan ma lat, panie doktorze?\n– Trzydzieści dwa, madame. Studiowałem w Pradze…\n– Proszę wybaczyć, nie wątpię, że ma pan Ausbildung – przerwała mi. – Ale czy ma pan\njakiekolwiek doświadczenie z usługami oferowanymi przez takie kawiarnie jak nasza?\n– Nie miałem dotąd sposobności, madame.\n– Wie pan w ogóle, o co chodzi?
\n schovat popis- Nakladatel: Książkowe Klimaty
- Kód:
- Rok vydání: 2025
- Jazyk: Polština
- Vazba: Firma
- Počet stran: 160
Recenze